Dziś jest: Poniedziałek, 6.5.2024 05:06

Kolbuszowa

 

Aktualności

„Na mojej uczelni zaczęło się wszystko”

20-07-2008

 

          Rozmowa z prof. dr hab. Janem Konefałem - kierownikiem Katedry Historii Ruchów Społeczno-Politycznych XIX i XX wieku Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - lipniczaninem, który dostąpił zaszczytu nadania tytułu profesora.
 

 

Jakie odczucia towarzyszyły Panu Profesorowi w chwili odbierania z rąk Prezydenta RP nominacji profesorskiej?

 

- Tytułem profesora cieszę się już właściwie od 30 października ubiegłego roku, kiedy to Lech Kaczyński podpisał moją nominację. Wiedzieć jednak, że taki fakt miał miejsce, a odebrać akt nominacji z rąk samego Pana Prezydenta w Belwederze, miejscu wyjątkowym,  to zupełnie co  innego.

      Na tę niezwykłą uroczystość pojechałem z małżonką, synową i najmłodszym członkiem naszej rodziny- dziewiętnastomiesięczną wnusią Emilką.          

Chwila była podniosła i bardzo radosna. Nie ukrywam, że byłem dumny, kiedy Prezydent, wręczając mi nominację, uścisnął moją dłoń, bo wtedy tak naprawdę uświadomiłem sobie, że oto udało mi się uwieńczyć sukcesem długi okres pracy naukowej, a więc wybrałem, już gdzieś u początku studiów, właściwą drogę i dobrze wypełniłem  swój obowiązek jako historyk. Byłem dumny także i z tego, że to właśnie ten Prezydent – Lech Kaczyński – wręcza mi tytuł. Cieszył mnie również fakt, że przez cały okres studiów i pracy byłem i wciąż jestem związany z tą samą uczelnią – Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. No i wreszcie – co też nie jest bez znaczenia - stanowię z domu pierwsze pokolenie, które doszło do tytułów profesorskich.

                                                                                                                                                                     

Historię uczynił Pan Profesor swoją pasją i sposobem na życie. Czy ma Pan Profesor jakieś plany badawcze dotyczące dziejów Ziemi Kolbuszowskiej?

 

      - Historia stała się rzeczywiście moją pasją, ale czy sposobem na życie? W jakimś sensie tak, bo wypełnia pewną lukę. Jakieś predyspozycje miałem zawsze do przedmiotów humanistycznych, stąd  tą drogą poszedłem. Z perspektywy czasu uważam też, że studia humanistyczne to jedyna słuszna droga, jaką mogłem wybrać. Uważam, że bez podbudowy humanistycznej życie człowieka jest w jakimś sensie uboższe. Oczywiście ważne jest, aby znać się na liczbach, miarach, rozumieć prawidła, które rządzą światem. Ale nauki o człowieku pozwalają spojrzeć na niego bardziej dogłębnie, lepiej go zrozumieć, właściwie ocenić, ale również widzieć go w czasie, w przestrzeni i z perspektywy czasu. Jedną z nich jest właśnie historia, dyscyplina, która niejako predyscynuje nas do tego, by badać przeszłość całych pokoleń, ludów i narodów, tę bardzo odległą i całkiem niedawną.         

         Mówi się, że każde pokolenie pisze swoją historię. Moje pokolenie uczyniło Polskę wolną, w której jest jednak jeszcze wiele do zrobienia. Historyk wie, że trzeba koniecznie „odkłamać” przeszłość, zwłaszcza tę najnowszą, po części już opisaną i utrwaloną przez historiografię. Należy się więc powtórnie nad nią pochylić i w świetle źródeł historycznych zweryfikować wiele faktów. Ubolewam nad tym, że nasza rodzima trudna historia jest dzisiaj wykorzystywana do różnych rozgrywek politycznych. Robią to zwłaszcza historycy z IPN-u.  My, historycy pracujący na uczelniach, rozumiemy, że trzeba czasu, trzeba dystansu, by odnaleźć się wśród źródeł, i tych ocalałych w IPN-ie, i tych zebranych wśród uczestników wydarzeń, tzw. źródeł wywołanych w formie relacji czy wywiadów.

Tak się dzieje w życiu, że jesteśmy zawsze komuś coś winni. Bogu, rodzinie, innym ludziom, ale także „małej ojczyźnie”, z  której się wywodzimy. Chciałbym, by wiek XX zobrazować wydarzeniami, historią, która rozgrywała się na mojej rodzinnej ziemi w  powiecie kolbuszowskim. Chodzi mi szczególnie o okres wojny, okupacji i lata po 1944 r.  Przede wszystkim pragnę ukazać zaangażowanie społeczeństwa, głównie wiejskiego, w walkę z systemem hitlerowskim, a później komunistycznym. Napisano kiedyś wiele prac, nawet i tzw. naukowych, o utrwalaniu władzy ludowej. To, co w nich opisano, trzeba poddać weryfikacji. Chciałbym w sposób rzetelny przedstawić jak utrwalanie tej władzy wyglądało w powiecie kolbuszowskim, kim byli „utrwalacze” rodzimi i ci przysłani. Nie będzie to żadne rozliczenie, bowiem rozliczy ich Pan dziejów, historia. Ja chciałbym dać tylko przekaz dla przyszłości.  

 

Jako profesor wykładowca co sądzi Pan Profesor o dzisiejszych studentach i ich przywiązaniu do swojego regionu i jego historii?

 

- Przez ostatnie 3,5 roku pełniłem funkcję prodziekana ds. Studenckich Wydziału Zamiejscowego Nauk o Społeczeństwie w Stalowej Woli, gdzie spotykałem ludzi z tego regionu. Kilku, a może nawet kilkunastu studentów z Kolbuszowej i powiatu kolbuszowskiego podczas mojej kadencji przewinęło się przez dziekanat.

 Dzisiaj mamy takie wielkie rozchwianie wartości. Otworzyły się nam granice, możemy wyjeżdżać. Młodzież wyjeżdża masowo. Nauki humanistyczne, a konkretnie historia, doraźne jej studiowanie, zagłębianie się w przeszłość nie przynosi dzisiaj, powiedzmy sobie szczerze, chleba czy pożytku doraźnego. Niemniej sądzę, że przyjdzie taki moment, że każdy z nas będzie chciał wrócić do korzeni, do poznania własnych dziejów, własnej małej ojczyzny. Ta chęć poznawania przeszłości historycznej na pewno się w nas odrodzi i będzie żywa, a my historycy musimy cały czas niejako trzymać rękę na pulsie.

 

Historia tworzy się na naszych oczach. W jaki sposób chciałby Pan Profesor ją uchwycić, zachować i przekazać jako dziadek swojej wnuczce, która reprezentuje już nowe pokolenie?

 

- Mama i babcia czytają Emilce bajki i wiersze dla dzieci, a ja czasami czytam jej legendy. Próbuję w ten sposób już teraz wzbudzić w niej zainteresowanie przeszłością, choć wiem, że niewiele z tego rozumie. Pokazuję jej księgozbiór, który zgromadziłem i który chciałbym jej kiedyś przekazać. Chciałbym, żeby polubiła historię i by to, czym ja teraz żyję, stało się również i jej udziałem. Chciałbym, aby moja wnuczka została w kraju i wybrała właściwą drogę życiową.

 

Kiedy możemy spodziewać się nowych Pańskich publikacji i co będą one prezentować?

 

- Tak jak wspomniałem, byłem 3,5 roku w Stalowej Woli prodziekanem. Tam pracowałem i postanowiłem dla tego miasta zrobić pamiątkę mojej w nim obecności, moich z nim więzi. Od 1 października idę na roczny urlop naukowy. Postanowiłem, że w tym czasie zrobię monografię budowy Kościoła p.w. Matki Bożej Królowej Polski, dzisiaj kontrkatedry stalowowolskiej. Chodzi o dokumentację dramatycznej historii budowania tego kościoła. Tekst mój powstanie w oparciu o materiały źródłowe zebrane w Archiwum Państwowym w Rzeszowie, w rzeszowskim IPN-ie, a także w Centralnym Archiwum Wojskowym.

Ale chcę również, o czym już mówiłem, pochylić się w najbliższej przyszłości nad dziejami partyzantki podczas okupacji hitlerowskiej, w tym nad coraz bardziej zapominaną postacią  Andrzeja Puzio z Wilczej Woli, i nad historią obecności Armii Czerwonej i wprowadzania nowego systemu na ziemiach powiatu kolbuszowskiego. I do tych zagadnień mam już sporo zebranych materiałów, zwłaszcza IPN-owskich.

 

Kiedy teksty na prezentowane tematy ukażą się drukiem?

 

- Trzeba czasu na ich napisanie, ale to nie wszystko. Gotowy tekst może jeszcze długo czekać nim znajdą się wydawca i pieniądze na opublikowanie go.

 

Jakie są Pana Profesora plany na wakacje?

 

- Wakacje planuję dość pracowicie. Przede wszystkim chciałbym zebrać trochę źródeł do swoich publikacji. Oczywiście znajdę również czas na odpoczynek i na spędzenie wraz z żoną kilku, kilkunastu dni w naszych rodzinnych stronach.

Dziękuję za rozmowę. 

 

Anna Jarosz


Starostwo Powiatowe w Kolbuszowej

  ul. 11-go Listopada 10
       36-100 Kolbuszowa
           
        NIP: 814-15-73-682
 REGON: 690581382

Informacja:

tel:  17 744 57 71,
      17 227 58 80
fax: 17 227 15 23

Godziny otwarcia urzędu:

            poniedziałki - 8:00 - 16:00

 od wtorku do piątku - 7:30 - 15:30


© 2015 - Powiat Kolbuszowski
Realizacja: Ideo