Dziś jest: , 19.5.2024 21:18

Kolbuszowa

 

Aktualności

Nasz Rodak - prof. dr hab. Jan Konefał

18-01-2008
W orszaku Senatu...
Profesor Jan...
Inauguracja Roku...
Immatrykulacja...
Inauguracja Roku...

Rozmowa z prof. dr hab. Janem Konefałem kierownikiem Katedry Ruchów Społeczno- Politycznych XIX i XX w. Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego

 

 

Panie Profesorze proszę o przybliżenie mieszkańcom Powiatu Kolbuszowskiego swojej osoby.

 

- Nie będę się rozwodził i opowiadał swojego życiorysu. Razem wywodzimy się z tej samej miejscowości, z Lipnicy, w której od wieków żyli nasi protoplaści. Tu w Lipnicy się urodziłem, tu w szkole podstawowej zdobywałem wiedzę, z rodzinnego domu dojeżdżałem do Liceum

Ogólnokształcącego w Kolbuszowej. Życie moje nie różniło się więc od codziennego bytowania moich rówieśników. W zasadzie uzyskanie matury w 1972 roku było wstępem do dalszego zdobywania wiedzy, a łączyło się to również z koniecznością opuszczenia rodzinnego domu, do którego zresztą bardzo chętnie wracałem na każde wakacje, święta, ferie. Należy zauważyć, że każdy z nas od pewnego momentu swojego życia zaczyna dokonywać mniej lub bardziej wnikliwej retrospekcji. Muszę stwierdzić jednoznacznie, że z obranej wtedy drogi życiowej, którą przyszło mi iść i którą za przyzwoleniem Opatrzności nadal pokonuję jestem wielce zadowolony. To, że nie byłem rozmiłowany w przedmiotach ścisłych zadecydowało o tym, że z wielkim upodobaniem oddawałem się lekturze książek historycznych. Kiedy już zdecydowałem się na studiowanie historii to byłem pewny, że miejscem godnym do tego będzie Lublin i Katolicki Uniwersytet Lubelski. Uniwersytet ten był bowiem po 1944 r. jedynym wolnym od politycznej indoktrynacji uniwersytetem w tzw. demoludach, czyli na obszarze od Kolonii po Tokio. Za te decyzję, jej trafność dziękuję Panu Bogu ustawicznie, podobnie jak dziękuję za dar spotkania na swojej drodze ludzi (nauczycieli), licealnych

profesorów, duszpasterzy), którzy umieli we mnie jeszcze przed matura zaszczepić zamiłowanie do prawdy, ową bezkompromisową postawę i wolę opowiadania się za dobrem. Taka bezkompromisowość, przyznam, niekiedy przeszkadzała w życiu, ale jest to postawa, w której warto trwać. Pięcioletnie uniwersyteckie studia tylko mnie w tym utwierdzały. Traktuję

je jako jedno pasmo wielkiej przygody, tej naukowej i życiowej. Możliwość obcowania z ludźmi wielkiego formatu, i mądrości. Spotkałem tam wspaniałych kolegów, rówieśników pochodzących z całej Polski. Łączył nas fenomen KUL-u, fenomen polskiego Kościoła, na tle którego jak diament świeciły takie postaci jak Prymas Stefan Kardynał Wyszyński, Profesor

KUL-u Karol Wojtyła, czy biskup przemyski Ignacy Tokarczuk. Już sam fakt, że pochodziło się z diecezji przemyskiej w tamtych czasach napawał dumą.

 

A jakie są odczucia pierwszego lipniczanina, który dostąpił zaszczytu nadania mu tytułu profesora?

 

- Fakt otrzymania tytułu profesora jest pewnym ukoronowaniem drogi naukowej każdego z pracowników uniwersytetu, nie wywołał u mnie jakichś specjalnych doznań czy odczuć. Z miejscowością rodzinną jestem związany nadal silnymi więzami emocjonalnymi. Często z uznaniem i podziwem myślę o ciężkiej pracy moich Rodziców i tamtego pokolenia, o umiłowaniu pracy moich rówieśników, czy to na roli, w szkole, czy tam, gdzie los ich rzucił za ocean do USA. Wszyscy jawią się w moich wspomnieniach jako ludzie wspaniali, pełni zapału, podejmujący wyzwania stawiane im przez życie.

 

Tak zaszczytny tytuł, który do tej pory był nadany tylko kilku osobom urodzonym na Ziemi Kolbuszowskiej jest na pewno powodem do dumy, ale co nowego wnosi w Pańskie życie?

 

- Sądzę, że kolejne pytanie łączy się z tym poprzednim. Raz jeszcze podkreślam - zostanie profesorem jakąś specjalną duma mnie nie napawa. Ot zwykłe poczucie dobrze zagospodarowanego czasu, który daje nam Pan. Dumny zaś jestem z tego, że w Uniwersytecie nauczyłem się „dobrego” warsztatu historycznego i zdobyłem solidne wykształcenie. Z Uniwersytetem łączą się wszystkie etapy mojej pracy naukowo-dydaktycznej od 1978 r. aż po dzień dzisiejszy. Tu zdobyłem stopnie naukowe. Poniekąd z Uniwersytetem łączy się też sprawa znalezienia przyjaciela na życie, żony Romany, kolbuszowianki, która w KUL-u ukończyła polonistykę. Studiował tu mój syn dwa kierunki - psychologię i marketing, podobnie jego żona (psychologię i socjologię), rodowita ślązaczka z Wodzisławia. Psychologię w KUL-u ukończyła jeszcze moja  córka, studiująca tu jeszcze drugi kierunek - prawo. Dzieciom naszym przyszło już wybierać kierunki studiów w wolnej Polsce, ale czy mogły wybrać inny uniwersytet niż ten, który ukończyli w czasach ateistycznych ich Rodzice. Jeżeli już coś nowego fakt otrzymania profesury wnosi w moje życie to muszę powiedzieć, że wyzwala we mnie chęć bliższego poznania dziejów nie tak z resztą odległych, a dotyczących moich stron rodzinnych i Polski południowo-wschodniej. Sądzę, że uda mi się w najbliższej przyszłości coś z tego zakresu opublikować, więc zapewne będzie okazja byśmy jeszcze do tego kiedyś wrócili.

 

Czy historia na każdym etapie kształcenia była dla Pana ulubionym przedmiotem?

 

- Historia była zawsze moją pasją i jest nią nadal, zwłaszcza najnowsza XIX i XX-wieczna, którą preferuję i wokół zagadnień dotyczących tego okresu powstają w mojej Katedrze Historii Ruchów Społeczno-Politycznych XIX i XX wieku prace magisterskie i doktorskie.

 

A kiedy nastąpił ten moment, że Pan już wiedział, że badanie przeszłości stanie się Pana profesją?

 

- Nie wiem jak potoczyłyby się moje losy, gdyby władze komunistyczne pozwoliły mi na równoległe (z historią w KUL-u) studia prawnicze, które dwukrotnie w roku 1974 i 1975  chciałem podjąć w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej. Choć podania składałem na tamtejszym Wydziale Prawa, to jednak dwukrotnie znalazły się one w siedzibie lubelskiej SB. Warunkiem uzyskania zgody na studia prawnicze była zgoda na moją kolaborację z SB i na inwigilację studentów i profesorów KUL-u. Odmowa kategoryczna z mojej strony równała się brakiem zgody na studiowanie prawa w państwie bezprawia. Nagrodą za tę postawę musi pozostać przyznany mi status pokrzywdzonego i klejnot czystego sumienia. Nie wszyscy moi rówieśnicy mogą się tym cieszyć. Pewne perturbacje - także wynikające z charakteru ukończonej Uczelni i z sytuacji ustrojowej PRL wynikły przy próbie znalezienia pracy jako nauczyciel historii (także w SP w Dzikowcu w 1977 r.) również zdecydowały o tym, że wybrałem drogę pracownika naukowo-dydaktycznego o czym specjalnie wcześniej nie myślałem. O wyborze takiej drogi ostatecznie przesądził Profesor Ryszard Bender, u którego pisałem prace magisterską i u którego od 1977 r. byłem na seminarium doktoranckim. Pod jego kierunkiem przygotowałem swoją dysertację doktorską.

 

Proszę o przybliżenie nam etapów swojej drogi, jako pracownika nauki.

 

- W 1987 r. uzyskałem stopień doktora, a w 2000 doktora habilitowanego i od tego momentu zaczęła się moja praca samodzielnego pracownika nauki. 31 października 2007 r. Prezydent RP Lech Kaczyński nadał mi tytuł profesora nauk humanistycznych.

 

Jakie są Pana Profesora najbliższe plany w zakresie badań naukowych?

 

- Jeżeli chodzi o następne publikacje historyczne - o co jestem wypytywany to wiem, że na pewno będą, pytanie tylko kiedy? Otóż od 2005 r. obok pracy w Instytucie Historii KUL Lublinie podjąłem także pracę w Wydziale Zamiejscowym Nauk o Społeczeństwie KUL w Stalowej Woli. Pełnię tam funkcję prodziekana od spraw studenckich. Praca niezwykle wdzięczna i to z wielorakich względów. Owocuje dodatkowymi kontaktami w dziekanacie z

młodzieżą wspaniałą, mądrą podejmującą wysiłek (mimo przeszkód materialnych) zdobywania wiedzy właśnie w KUL-u a ściśle na jego Zamiejscowym Wydziale. Swoją drogą to warto by historię i miasta i miejscowego ośrodka studiów uniwersyteckich istniejących tu już od 25 lat także i czytelnikom „Przeglądu Kolbuszowskiego” kiedyś przybliżyć. Praca

prodziekana zabiera mimo wszystko dużo czasu. Nic też dziwnego, że brakuje go na archiwalne kwerendy czy pisanie publikacji naukowych, Pocieszającym jest to, że będę mógł w roku akademickim 2008/2009 przebywać na urlopie naukowym, który chcę wykorzystać na napisanie dwóch książek. Jedną zamierzam poświęcić dziejom kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski w Stalowej Woli, a w drugiej ukazać mechanizm walki władz komunistycznych z opozycją polityczną i zbrojną lat 1944-1956 w powiecie kolbuszowskim.

 

A jakie są Pana Profesora plany i marzenia na najbliższą przyszłość?

 

- Marzenia i plany na przyszłość - kto ich nie ma? Częściowo powiedziałem o nich odpowiadając na poprzednie pytania. Inne niech pozostaną jeszcze tajemnicą. Marzenia się spełniają - to fakt. W ubiegłym roku w trzydziestą rocznicę ślubu obyliśmy z Żoną ośmiodniową pielgrzymkę w Ziemi Świętej. Od czternastu miesięcy jestem też szczęśliwym dziadkiem uroczej Emilki.

 

Dziękując za rozmowę i życzę aby wszystkie marzenia się spełniły, a plany udało się zrealizować.

 

                                                                                   Rozmawiał Wojciech Mroczka


Starostwo Powiatowe w Kolbuszowej

  ul. 11-go Listopada 10
       36-100 Kolbuszowa
           
        NIP: 814-15-73-682
 REGON: 690581382

Informacja:

tel:  17 744 57 71,
      17 227 58 80
fax: 17 227 15 23

Godziny otwarcia urzędu:

            poniedziałki - 8:00 - 16:00

 od wtorku do piątku - 7:30 - 15:30


© 2015 - Powiat Kolbuszowski
Realizacja: Ideo