Aktualności
Kolbuszowscy ratownicy drugim wicemistrzem Polski!
30-09-2015
No i stało się! Kolbuszowska załoga Pogotowia Ratunkowego z Kolbuszowej zdobyła trzecie miejsce w XIV Otwartych Mistrzostwach Polski w Ratownictwie Medycznym – Łódź 2015. Zwycięski zespół reprezentowali: Damian Marut – kierownik drużyny, Bartłomiej Śliwa oraz Rafał Skiba. Nad swoimi podopiecznymi czuwała lek. med. Monika Gołębiowska.
Przepustką do wzięcia udziału w Ogólnopolskich Mistrzostwach był wysoki wynik, osiągnięty przez kolbuszowskich ratowników podczas wiosennych eliminacji, które odbyły się w Serwach, na terenie powiatu augustowskiego. Wówczas reprezentanci ziemi kolbuszowskiej zajęli I miejsce!
Apetyt na więcej…
Naładowani pozytywną energią i maksymalnie zmotywowani rozpoczęli przygotowania do wrześniowych Mistrzostw, którym poświęcali niemal każdą wolną chwilę. – Gdy tylko nadarzyła się okazja chłopaki ćwiczyli – mówi szefowa kolbuszowskich ratowników lek. med. Monika Gołębiowska. – Często przygotowania odbywały się po pracy, kosztem ich czasu prywatnego – dodaje. Ćwiczeń było sporo, bo i apetyt na wysoką lokatę niemały. Kolbuszowscy ratownicy chcieli znaleźć się w dziesiątce najlepszych drużyn z całej Polski. Wyżej mierzyła ich szefowa. - Ja chciałabym, żeby byli na podium, ponieważ uważam, że stać ich na to – mówiła pani Monika podczas rozmowy z nami w czerwcu tego roku. Jej słowa okazały się prorocze. Ekipa kolbuszowskiego Pogotowia Ratunkowego wróciła do Kolbuszowej z tytułem drugiego WICEMISTRZA POLSKI oraz trzema pucharami!
Jedyni z Podkarpacia
W sumie w Mistrzostwach, które odbywały się od 24-27 września br., udział wzięły 44 zespoły ratownictwa medycznego z całej Polski. W większości były to duże stacje, reprezentowane przez kilka załóg. W tym gronie znaleźli się m.in. ratownicy z: Krakowa, Warszawy, Wrocławia, Torunia czy Suwałk. Podkarpacie reprezentowane było tylko przez jedną jednostkę. – Z naszego województwa do Mistrzostw Polski zakwalifikował się tylko nasz zespół – mówi lek. Monika Gołębiowska z kolbuszowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Ratownicy w akcji
Podczas Mistrzostw, uczestnicy mieli do wykonania siedem zadań praktycznych oraz jedno teoretyczne. Jak przyznaje Damian Marut, kierownik drużyny najbardziej zaskakującą konkurencją było zadanie nazwane przez organizatorów „Puzzle”. Było ono dość przewrotne. Rozpoczęło się bardzo niewinnie, bo od wezwania zespołu na pokaz sprzętu medycznego. – Tego typu pokazy są dość często przeprowadzane podczas zawodów, więc spokojnie poszliśmy wziąć w nim udział – wspomina Damian Marut. - W pewnym momencie do mężczyzny, prowadzącego pokaz zadzwonił telefon. Zapytał nas czy może odebrać – relacjonuje pan Damian. – Odpowiedzieliśmy, że oczywiście, w tym czasie oglądaliśmy rozłożony sprzęt. Nagle rozmowa tego pana zrobiła się bardzo nerwowa. Mężczyzna był mocno wzburzony. Okazało się, że dzwoniła do niego żona, ponieważ ich kilkumiesięcznie dziecko się zachłysnęło i nie oddycha. W pewnym momencie ten pan przekazał mi słuchawkę z prośbą o instruowanie jego żony jak ma się zachować, aby pomóc ich dziecku. Gdy ja próbowałem porozumieć się z bardzo zdenerwowaną kobietą, wtedy ten mężczyzna zasłabł. Okazało się, że ma zawał serca – opowiada Damian Marut. – I cała trudność polegała na tym, że w ciągu kilku sekund nasz zespół został rozbity, podzielony. Ja pomagałem matce i dziecku przez telefon, w międzyczasie moi koledzy udzielali pomocy potrzebującemu mężczyźnie. Było to dość zaskakujące zadanie, jego scenariusz był bardzo ciekawy, bo nic na początku nic nie wskazywało, że za chwilę trzeba będzie pomagać dwóm osobom w dwóch różnych zdarzeniach – dodaje ratownik.
Atak terrorystyczny
Najtrudniejszym zadaniem natomiast, wymagającym najwięcej wysiłku oraz koncentracji była symulacja ataku terrorystycznego na jedno z łódzkich liceów. - Zadanie było tak skonstruowane, że w jednym czasie, w różnych pomieszczeniach szkoły, załogi udzielały pomocy kilkunastu poszkodowanym osobom, cierpiącym w wyniku ran postrzałowych, zadanych przez terrorystów. Całej sytuacji towarzyszyły realistycznie przygotowane sceny, duże ilości sztucznej krwi oraz bardzo realistyczna charakteryzacja osób poszkodowanych. Organizatorzy zadbali o każdy szczegół, gdy ktoś miał urwaną rękę, to była urwana ręka i kikut. To wszystko nadawało powagi oraz klimatu grozy – wspominają ratownicy.
Puchar za „prawnika”
Kolejne zadanie wiązało się z udzieleniem pomocy medycznej osobom, uczestniczącym w wypadku samochodowym. Ćwiczenie to odbywało się pod kryptonimem „Prawnik”. Rzeczony prawnik wjechał w grupę ludzi. Pomocy medycznej potrzebowały dwie osoby będące w stanie ciężkim oraz jedna głuchoniema, która w trakcie rozwoju sytuacji sugerowała zawał serca. W konkurencji, oprócz czynności medycznych, ocenie podlegały m.in. kontakt radiowy z dyspozytorem medycznym, wezwanie na miejsce zdarzenia dodatkowych karetek i policji oraz podjęcie decyzji o jak najszybszym transporcie najciężej poszkodowanej osoby do szpitala. Z tym zadaniem kolbuszowska ekipa poradziła sobie najlepiej ze wszystkich startujących i to właśnie do nich powędrował puchar i dyplom.
Pomoc w kanale
Kolbuszowscy ratownicy zostali docenieni także w jeszcze jednej konkurencji, nazwanej „Kanał”. Chodziło w nim o to, aby ewakuować i uratować mężczyznę, który ucierpiał w wyniku wybuchu zbiornika z paliwem, a następnie wpadł do wąskiego kanału garażowego. Poza poparzeniami klatki piersiowej mężczyzna doznał również tzw. urazu ciśnieniowego, czego efektem była bezpośrednio zagrażająca życiu odma prężna klatki piersiowej. Za to zadanie nasi ratownicy otrzymali lśniący puchar i pamiątkowy dyplom. Ostatecznie w kwalifikacji generalnej, po zsumowaniu wszystkich punktów, kolbuszowska załoga znalazła się na trzecim miejscu, uzyskując tym samym tytuł drugiego Wicemistrza Polski.
Ocena, analiza i duma
Jak podkreśla lek. Monika Gołębiowska organizacja Mistrzostw i przygotowanie poszczególnych konkurencji było wzorowe. – Poziom był bardzo wysoki. Zadania, z jakimi przyszło zmierzyć się startującym zespołom były z życia wzięte. Każde z nich łączyło w sobie kilka zdarzeń. Nie było tak, że zespół miał udzielić np. pomocy tylko osobie z zawałem – ocenia lek. Monika Gołębiowska. - Zadania były bardzo merytoryczne, sprawdzały wiedzę uczestników. Każdy zespół miał szanse – dodaje. Jak podkreśla wysokie miejsce jej drużyny nie oznacza, że ratownicy spoczną na laurach. - Zawsze po zawodach prosimy o karty ocen. Następnie je analizujemy i zastanawiamy się co jeszcze można usprawnić, aby jak najlepiej wykonywać naszą pracę na rzecz naszych pacjentów – podsumowuje pani Monika, a na pytanie co czuje, wiedząc, że pracuje z jednymi z najlepszych ratowników w kraju, odpowiada. – Na pewno jestem dumna. Moje minimum spełnili. Na pewno jest z kim pracować :).
Barbara Żarkowska
Przepustką do wzięcia udziału w Ogólnopolskich Mistrzostwach był wysoki wynik, osiągnięty przez kolbuszowskich ratowników podczas wiosennych eliminacji, które odbyły się w Serwach, na terenie powiatu augustowskiego. Wówczas reprezentanci ziemi kolbuszowskiej zajęli I miejsce!
Apetyt na więcej…
Naładowani pozytywną energią i maksymalnie zmotywowani rozpoczęli przygotowania do wrześniowych Mistrzostw, którym poświęcali niemal każdą wolną chwilę. – Gdy tylko nadarzyła się okazja chłopaki ćwiczyli – mówi szefowa kolbuszowskich ratowników lek. med. Monika Gołębiowska. – Często przygotowania odbywały się po pracy, kosztem ich czasu prywatnego – dodaje. Ćwiczeń było sporo, bo i apetyt na wysoką lokatę niemały. Kolbuszowscy ratownicy chcieli znaleźć się w dziesiątce najlepszych drużyn z całej Polski. Wyżej mierzyła ich szefowa. - Ja chciałabym, żeby byli na podium, ponieważ uważam, że stać ich na to – mówiła pani Monika podczas rozmowy z nami w czerwcu tego roku. Jej słowa okazały się prorocze. Ekipa kolbuszowskiego Pogotowia Ratunkowego wróciła do Kolbuszowej z tytułem drugiego WICEMISTRZA POLSKI oraz trzema pucharami!
Jedyni z Podkarpacia
W sumie w Mistrzostwach, które odbywały się od 24-27 września br., udział wzięły 44 zespoły ratownictwa medycznego z całej Polski. W większości były to duże stacje, reprezentowane przez kilka załóg. W tym gronie znaleźli się m.in. ratownicy z: Krakowa, Warszawy, Wrocławia, Torunia czy Suwałk. Podkarpacie reprezentowane było tylko przez jedną jednostkę. – Z naszego województwa do Mistrzostw Polski zakwalifikował się tylko nasz zespół – mówi lek. Monika Gołębiowska z kolbuszowskiego Pogotowia Ratunkowego.
Ratownicy w akcji
Podczas Mistrzostw, uczestnicy mieli do wykonania siedem zadań praktycznych oraz jedno teoretyczne. Jak przyznaje Damian Marut, kierownik drużyny najbardziej zaskakującą konkurencją było zadanie nazwane przez organizatorów „Puzzle”. Było ono dość przewrotne. Rozpoczęło się bardzo niewinnie, bo od wezwania zespołu na pokaz sprzętu medycznego. – Tego typu pokazy są dość często przeprowadzane podczas zawodów, więc spokojnie poszliśmy wziąć w nim udział – wspomina Damian Marut. - W pewnym momencie do mężczyzny, prowadzącego pokaz zadzwonił telefon. Zapytał nas czy może odebrać – relacjonuje pan Damian. – Odpowiedzieliśmy, że oczywiście, w tym czasie oglądaliśmy rozłożony sprzęt. Nagle rozmowa tego pana zrobiła się bardzo nerwowa. Mężczyzna był mocno wzburzony. Okazało się, że dzwoniła do niego żona, ponieważ ich kilkumiesięcznie dziecko się zachłysnęło i nie oddycha. W pewnym momencie ten pan przekazał mi słuchawkę z prośbą o instruowanie jego żony jak ma się zachować, aby pomóc ich dziecku. Gdy ja próbowałem porozumieć się z bardzo zdenerwowaną kobietą, wtedy ten mężczyzna zasłabł. Okazało się, że ma zawał serca – opowiada Damian Marut. – I cała trudność polegała na tym, że w ciągu kilku sekund nasz zespół został rozbity, podzielony. Ja pomagałem matce i dziecku przez telefon, w międzyczasie moi koledzy udzielali pomocy potrzebującemu mężczyźnie. Było to dość zaskakujące zadanie, jego scenariusz był bardzo ciekawy, bo nic na początku nic nie wskazywało, że za chwilę trzeba będzie pomagać dwóm osobom w dwóch różnych zdarzeniach – dodaje ratownik.
Atak terrorystyczny
Najtrudniejszym zadaniem natomiast, wymagającym najwięcej wysiłku oraz koncentracji była symulacja ataku terrorystycznego na jedno z łódzkich liceów. - Zadanie było tak skonstruowane, że w jednym czasie, w różnych pomieszczeniach szkoły, załogi udzielały pomocy kilkunastu poszkodowanym osobom, cierpiącym w wyniku ran postrzałowych, zadanych przez terrorystów. Całej sytuacji towarzyszyły realistycznie przygotowane sceny, duże ilości sztucznej krwi oraz bardzo realistyczna charakteryzacja osób poszkodowanych. Organizatorzy zadbali o każdy szczegół, gdy ktoś miał urwaną rękę, to była urwana ręka i kikut. To wszystko nadawało powagi oraz klimatu grozy – wspominają ratownicy.
Puchar za „prawnika”
Kolejne zadanie wiązało się z udzieleniem pomocy medycznej osobom, uczestniczącym w wypadku samochodowym. Ćwiczenie to odbywało się pod kryptonimem „Prawnik”. Rzeczony prawnik wjechał w grupę ludzi. Pomocy medycznej potrzebowały dwie osoby będące w stanie ciężkim oraz jedna głuchoniema, która w trakcie rozwoju sytuacji sugerowała zawał serca. W konkurencji, oprócz czynności medycznych, ocenie podlegały m.in. kontakt radiowy z dyspozytorem medycznym, wezwanie na miejsce zdarzenia dodatkowych karetek i policji oraz podjęcie decyzji o jak najszybszym transporcie najciężej poszkodowanej osoby do szpitala. Z tym zadaniem kolbuszowska ekipa poradziła sobie najlepiej ze wszystkich startujących i to właśnie do nich powędrował puchar i dyplom.
Pomoc w kanale
Kolbuszowscy ratownicy zostali docenieni także w jeszcze jednej konkurencji, nazwanej „Kanał”. Chodziło w nim o to, aby ewakuować i uratować mężczyznę, który ucierpiał w wyniku wybuchu zbiornika z paliwem, a następnie wpadł do wąskiego kanału garażowego. Poza poparzeniami klatki piersiowej mężczyzna doznał również tzw. urazu ciśnieniowego, czego efektem była bezpośrednio zagrażająca życiu odma prężna klatki piersiowej. Za to zadanie nasi ratownicy otrzymali lśniący puchar i pamiątkowy dyplom. Ostatecznie w kwalifikacji generalnej, po zsumowaniu wszystkich punktów, kolbuszowska załoga znalazła się na trzecim miejscu, uzyskując tym samym tytuł drugiego Wicemistrza Polski.
Ocena, analiza i duma
Jak podkreśla lek. Monika Gołębiowska organizacja Mistrzostw i przygotowanie poszczególnych konkurencji było wzorowe. – Poziom był bardzo wysoki. Zadania, z jakimi przyszło zmierzyć się startującym zespołom były z życia wzięte. Każde z nich łączyło w sobie kilka zdarzeń. Nie było tak, że zespół miał udzielić np. pomocy tylko osobie z zawałem – ocenia lek. Monika Gołębiowska. - Zadania były bardzo merytoryczne, sprawdzały wiedzę uczestników. Każdy zespół miał szanse – dodaje. Jak podkreśla wysokie miejsce jej drużyny nie oznacza, że ratownicy spoczną na laurach. - Zawsze po zawodach prosimy o karty ocen. Następnie je analizujemy i zastanawiamy się co jeszcze można usprawnić, aby jak najlepiej wykonywać naszą pracę na rzecz naszych pacjentów – podsumowuje pani Monika, a na pytanie co czuje, wiedząc, że pracuje z jednymi z najlepszych ratowników w kraju, odpowiada. – Na pewno jestem dumna. Moje minimum spełnili. Na pewno jest z kim pracować :).
Barbara Żarkowska